sobota, 1 lutego 2014

READY STEADY COOK


Od dwóch dni leżę chora w łóżku, bo to już chyba taka tradycja, że jak zaczynają się ferie to ja muszę być przeziębiona. No ale coś trzeba leżąc w tym łóżku robić. Na szczęście kanał telewizyjny Blink chyba się domyślił, że mam za dużo wolnego czasu i prawie przez cały dzień puszczają Ready Steady Cook. Nie ma nic lepszego niż maraton z tym programem.


Na Ready Steady Cook trafiłam kilka miesięcy temu i od tego czasu jak tylko akurat skacząc po kanałach trafię na jakiś odcinek to zawsze się zatrzymuję i go oglądam. Program jest prowadzony przez niezwykle charyzmatycznego Ainsleya Harriotta i polega na rywalizacji dwóch zespołów. Zapraszane są dwie osoby, które przynoszą ze sobą zakupy (muszą się zmieścić w określonej cenie 5 lub 10 funtów) i kucharz razem z gościem przez dwadzieścia minut przyrządza dania z przyniesionych składników. Drużyna Zielonej papryki i Czerwonego pomidora rywalizują ze sobą, a zwycięzcę wybiera publiczność poprzez podniesienie do góry tabliczki z odpowiednim kolorem. Ten kto dostanie więcej głosów wygrywa 100 funtów (znaczy się gość nie kucharz) i często się zdarza, że przekazują to na jakiś szczytny cel. Następnym etapem programu, już bez gości, jest błyskawiczna paczka. Prowadzący wyciąga z reklamówki  kilka składników i kucharze muszą powiedzieć co by z nich przygotowali. Potem publiczność głosuje, który z nich bardziej ich przekonał i jeden z kucharzy zostaje szefem a drugi pomocnikiem. Na tą część mają tylko dziesięć minut. Pomaga im również prowadzący, który też potrafi dobrze gotować.


Kucharzy jest kilku i w różnych odcinak są inaczej dobrani. Najbardziej lubię kiedy rywalizuje Gino D’Acampo z Lesley Waters. Uwielbiam kiedy  żartują i dogryzają sobie wzajemnie. Oprócz tego jest też wielu innych kucharzy m.in. James Martin, Paul Rankin, Tony Tobin, Steven Sunders itd. Najbardziej podobają mi się pomysły Gino D’Acampo i to w jaki sposób opowiada on jak przygotowuje jakieś danie. Poza tym ma świetny włoski akcent i jego angielski brzmi zabawnie.


Ten program ma aż 21 serii, a niektóre mają nawet ponad 100 odcinków. Wyobrażacie to sobie!? Pierwsze epizody były transmitowane już w 1994 roku. Nie widziałam żadnego z tych początkowych odcinków, ale za bardzo mnie do nich nie ciągnie, bo wtedy był jeszcze inny prowadzący, a bez Ainsleya Harriotta to nie to samo. Ten facet naprawdę nadaje się do tego programu. Swoja drogą ciekawa jestem skąd on bierze te różnokolorowe koszule, bo niektóre są bardzo dziwne i specyficzne. W telewizji teraz akurat transmitują 16 serię, ale kiedyś może się skuszę i obejrzę  jakiś odcinek z lat dziewięćdziesiątych.




Uwielbiam ten program także za pomysłowość kucharzy. Oni po kilku sekundach patrzenia na produkty już wiedzą co z nich zrobią. Ja bym nad tym myślała przez pół dnia. Ich pomysły rzadko się powtarzają i prawie wszystkie wyglądają przepysznie. W Ready Steady Cook można podpatrzeć parę fajnych pomysłów. Nauczyłam się dzięki nim obierać w bardzo fajny sposób  pomarańcze i awokado. Program jest idealny na poprawę humoru, bo prowadzący i kucharze zachowują się bardzo swobodnie i powodują u publiczności i telewidzów uśmiech na twarzy. Więc jeśli będzie wam się nudzić, a będziecie mieli ochotę obejrzeć jakiś program kulinarny i przy tym dobrze się bawić do zapraszam do oglądania Ready Steady Cook. Włączcie w telewizji kanał Viacom Blink (tam naprawdę prawie przez cały dzień leci ten program) albo poszukajcie sobie odcinków w Internecie. Polecam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz